Dzisiejszy wpis będzie trochę inny niż zazwyczaj, może się jednak wydawać dziwnie znajomy. Nie znajdziesz w nim konkretów odnośnie aplikacji czy samego tworzenia muzyki, skupimy się za to na tym w jaki sposób porozumiewamy się, mówiąc o doznaniach podczas odsłuchu ulubionych utworów.
Nie jest żadną tajemnicą, że pomimo całego bogactwa słów jakie zawiera nasz ojczysty język, komunikacja werbalna stanowi mniej niż 50% całego procesu przekazywania informacji. Reszta to komunikacja niewerbalna, na którą składają się m.in. mimika, gestykulacja, czynniki paralingwistyczne, czyli np. ton, tempo mówienia, intonacja, przerywniki itd. Generalnie celem tego niezwykle złożonego procesu, a już zwłaszcza w przypadku opisu muzyki, jest przekazanie jakimś cudem naszych doznań, odczuć, wrażeń i – co wydaje się najważniejsze – emocji naszemu rozmówcy tak, aby był w stanie je zrozumieć, zobaczyć, usłyszeć a nawet poczuć w ciele.
I w tym momencie dochodzimy do zasadniczej kwestii – jak to zrobić?
Na szczęście nasz umysł dba o takie drobiazgi, samodzielnie podsuwając rozwiązania. Ile to razy słyszeliśmy, że „utwór był poruszający, charakteryzował się wspaniałą przestrzenią, a jasne dźwięki rozbrzmiewały cudownie w całym naszym ciele”? Wystarczy wejść na dowolne forum, czy to zrzeszające audiofilów, czy poruszające tematykę realizacji dźwięku, aby zobaczyć więcej takich przykładów. Zatrzymajmy się jednak na chwilę i przeanalizujmy to krótkie zdanie, bo zawiera bardzo dużo słów – kluczy. Nim to jednak zrobimy, chcę abyśmy uświadomili sobie jedną rzecz…
Przyjmuje się (NLP), że w komunikacji interpersonalnej istnieją trzy systemy reprezentacji, za pomocą których postrzegamy świat. Są osoby, które chłonąc otaczającą je rzeczywistość, przetwarzają informacje głównie w obrębie jednego z nich. Częściej zdarza się, że – w zależności od potrzeb – przeskakujemy pomiędzy systemami tak, aby jasno zrozumieć słowa interlokutora. Tak więc mamy:
- wzrokowców, którzy będą używać wyrażeń charakteryzujących obraz np: jasny werbel, ciemne bębny, wyraźne gitary, błyszczące smyki, matowy wokal itp.
- słuchowców, używających zwrotów odnoszących się do dźwięku jak: ciche przeszkadzajki, głośna stopka, brzęczący trójkąt, syczące pady itd.
- kinestetyków, stosujących określenia dotyczące innych zmysłów: dotyku, smaku, węchu czy ruchu, chociażby: wąska panorama, szeroka przestrzeń, mocne uderzenie, stłumione echo, zdechłe tomy, poruszający śpiew, słodkie trele, gorzkie rymy etc.
A teraz zmiksujmy to wszystko i powróćmy do przytoczonego wcześniej zdania, aby dostrzec piękno tkwiące w samym procesie werbalnego opisu muzyki. Nie używamy w nim suchych określeń w stylu: „dźwięk o częstotliwości x i poziomie a [dB], zawierający harmoniczne y, b [dB] i z, c [dB] wystąpił w punkcie panoramy o kącie nachylenia k do osi słuchacza…”. Opisując muzykę – chcąc nie chcąc – odnosimy się do całej gamy słów z dowolnego systemu reprezentacji, trochę przypadkowo tworząc wypowiedź, która potrafi wprowadzić drugą osobę w odpowiedni stan emocjonalny, rezonans z tym, co czujemy. Jeśli dzięki temu krótkiemu wpisowi będziemy to robić nieco bardziej świadomie, a co za tym idzie skutecznie, poczytam to jako osobisty sukces =)
Witam myślę, że poruszyłeś bardzo interesujący temat, choć bardzo trudny pod względem wyczucia słuchacza ale dzięki, za to że popatrzyłem na ten temat bardziej świadomie, dzięki i Pozdrawiam oraz Wesołych Świąt
Pozdrawiam
Stanley